
Zewsząd słyszysz, że to bardzo ważne zaakceptować siebie i pokochać. I tylko śmiech Cię ogarnia. Patrzysz w lustro… Jak to do licha zrobić? Czy to jest w ogóle możliwe?
Otóż, jest możliwe. No i kto inny Cię pokocha, tak jak na to zasługujesz, taką dokładnie, jaką jesteś, jeśli Ty sama tego nie zrobisz?
Nie ma takiej osoby na świecie! Nie istnieje!
Czy to znaczy, że nie ma czegoś takiego jak miłość między dwiema osobami?
Ależ jest! Tylko trzeba zacząć od właściwej strony.
Nie szukaj bezwarunkowej, pełnej miłości na zewnątrz.
Inni, choćby nie wiem jak chcieli i się starali, mają swoje własne braki i niezaspokojone potrzeby i nie dadzą ci wszystkiego tego, czego prawdziwie potrzebujesz. Jeśli masz w sobie brak miłości, brak uznania, potrzebę akceptacji, to – uwierz - jesteś jedyną osobą, która może tę pustkę wypełnić. A jeśli tego nie zrobisz, to będziesz chciała uzyskać to od kogoś innego. A czy Ty chciałabyś, żeby ktoś wypełniał Tobą swoje pustki i braki, zaspokajał potrzeby? Czy tak postrzegasz miłość?

Ale jak się pokochać? Jak tego dokonać, gdy od dziecka słyszało się krytykę?
Gdy ten chór pouczeń, nagan i zdegustowanych komentarzy przekuł się nam w jeden głos, który niestrudzenie stuka w naszej głowie – jestem za gruba, za chuda, za brzydka, za głupia, leniwa, nieodpowiedzialna, znowu nie zrobiłam tego, tamtego, znowu nakrzyczałam na dzieci, zła matka, znowu nie zdążę, wiecznie się spóźniam, jestem do niczego, nic dobrego mnie w życiu nie czeka itd…
To trudne.
Ale też nikt nie mówi, że wszystko jest mega proste, łatwe i przyjemne.
Zacznijmy od sprecyzowania tego, co to jest miłość do siebie.
Miłość dla siebie to szacunek dla siebie, pełna akceptacja, uznanie siebie w każdej sytuacji, uznanie swoich emocji, zachowania, popełnianych błędów. To też zaufanie do siebie, świadomość, że kto jak kto, ale Ty siebie nigdy nie zawiedziesz.
Kochanie siebie to nie miłość za to kim się stałaś, czym się zajmujesz, jak wyglądasz, co osiągnęłaś. Kochanie siebie, to kochanie tego co jest w Tobie W ŚRODKU, w sercu, w duszy. Tego, co jest prawdziwą Tobą w oderwaniu od wszystkich życiowych funkcji, jakie pełnisz – ja matka, ja pracownik, ja żona, ja córka.
Kochanie siebie to też miłość i szacunek do swojego ciała bez bezlitosnego osądzania go, zwłaszcza za wygląd. To cieszenie się obecnością i funkcjonalnością swojego ciała, to dbanie o nie, to radość i wdzięczność, że jest i że jest sprawne i tak dla nas cudownie funkcjonuje.
Jak oceniłabyś kogoś obcego, kto kocha kobiety wyłącznie za to jak wyglądają? I bez względu na to, jak wspaniałe są w środku, krytykuje je i odrzuca, bo mają za dużą pupę, nie takie włosy itp.?
Gdzie stało się to, że tak siebie nie lubimy?
Otóż stało się to w dzieciństwie.
To takie beznadziejnie smutne w swej prostocie.
W dzieciństwie, do którego trafiamy radosne, pełne akceptacji dla siebie i świata, dowiadujemy się od świata dorosłych tyle negatywnych rzeczy na swój temat, że przestajemy siebie akceptować. Większość z nas tak ma. Dorośli robią to w dobrej wierze w procesie wychowywania nas.
Dlatego nauka kochania siebie to utulenie swojego Wewnętrznego Dziecka, stanie się dla niego Rodzicem Doskonałym.
Takim, który zajrzy z tym Dzieckiem do rozmaitych zdarzeń z dzieciństwa i zaopiekuje się nim. Takim, który przyjmie Dziecko w każdym jego wydaniu, ze wszystkimi emocjami, z miłością, cierpliwością, zrozumieniem, akceptacją. Z szacunkiem. Który przytuli, weźmie za rękę.
O pracy z Wewnętrznym Dzieckiem nieraz będę wspominać. To najważniejsze narzędzie skutecznego rozwoju osobistego. Należy się tego nauczyć.
Dziś tylko powiem - nie bójcie się wizualizować tych działań. Tych spotkań z Wewnętrzną Dziewczynką. Nie uważajcie tego za coś dziwnego, ani za infantylizm. Wiem, że tak bywa, sama przed laty tak próbowałam o tym myśleć, na szczęście nie dałam się zwieść swojemu umysłowi, który chciał sobie z tego zrobić prześmieszki i sprawdziłam niesłychaną skuteczność stania się dojrzałym Rodzicem swojego Wewnętrznego Dziecka
Zajęcie się Dzieckiem, to dostawianie do tego Dziecka w różnych zdarzeniach z przeszłości siebie dorosłej stającej w obronie siebie Dziecka. Nazywane jest ponownym urodzicowieniem. Kiedy spojrzysz na siebie okiem dojrzałego dorosłego, zrozumiesz, że ta Dziewczynka jest i zawsze była doskonała, tylko zaburzono to jej postrzeganie siebie. Wyobraź sobie obce dziecko w takich sytuacjach, które Ciebie dotykały. Czy gdybyś mogła, nie stanęłabyś w jego obronie?
I tylko trzeba pamiętać, że w procesie ogarniania naszego Wewnętrznego Dziecka pełną miłości opieką, nie możemy posyłać do niego siebie - dziecka, ani siebie - wstrętnego krytyka z naszego umysłu. Tam musi pójść dojrzały Dorosły. I jeśli nie mamy pojęcia co to oznacza, wybierzmy sobie wzór do naśladowania – ze świata zewnętrznego lub literatury czy filmu. Może to być ukochana ciocia, babcia, wychowawczyni z przedszkola lub Mama Muminka czy dowolnie inna fikcyjna mama. Naśladujmy ją i to wystarczy, żeby się wyćwiczyć i ruszyć na ratunek Wewnętrznemu Dziecku.
A jeśli pokochasz siebie w pełni, to zaczną dziać się cuda.
Będzie Ci znacznie łatwiej uleczyć swoje traumy.
Zawsze rozpoznasz, gdy ktoś będzie chciał Cię nadużyć, pomanipulować Tobą i zawsze za sobą staniesz i postawisz skutecznie jasne granice.
Staniesz się osobą tak pełnowartościową i kompletną, że poznawać zaczniesz dokładnie takich ludzi. I jeśli kogoś pokochasz, to będzie to człowiek również kompletny. Nie będziecie szukać w sobie kawałków do uzupełniania siebie nawzajem, nie będzie niezaspokojonych potrzeb i frustracji, dziur do zapełnienia, rozczarowań. Nie będzie żadnych połówek, tylko dwie kompletne piękne całości.
Jeśli tylko zechcesz, jeśli tak zdecydujesz, jeśli nad tym popracujesz, pokochasz siebie w pełni i się uleczysz. To się nie może nie udać. Tylko trzeba podjąć decyzję o tym, że chce się to zrobić i powoli, małymi kroczkami do tego procesu przystąpić.